Jan Riesenkampf
Kraków 1998
Idzie bez ruchu bez nitki na g³adkim ciele
idzie bez krzty skrêpowania bez kropli wyzwania
na krawêdzi gdzie nie ma bezwstydu ju¿ a wstydu jeszcze
idzie prosta jak wie¿a z koci s³oniowej której nie ma
Tak j¹ uchwyci³ pan Klimt nie wiem co by³o potem
mo¿e zakupy pranie mo¿e polegiwanie
a¿ pan malarz wypacykuje ró¿ow¹ martw¹ naturê
zreszt¹, po co zaraz wyrzekaæ, pewnie wiedenka w porz¹dku
albo góralka spod Elmau, albo jeszcze kto.
Tak uchwyci³em j¹ ja w albumie, na który staæ mieszczan
szybko poszed³em dalej nie mrugn¹wszy powiek¹, czy ONA
jedno spojrzenie dalej jest jeszcze t¹, któr¹ mam ja
ksi¹¿ê i s³owa
Co zgrzytasz ksi¹¿ê? ksi¹¿ê bez nadmiaru radoci
zgrzytaj¹c udaje ¿e wcale nie zgrzyta
zza ok³adki wyziera ok³adka zza ok³adki
wyziera tytu³
El Quijote
napisa³: Nicolo Machiavelli.
trzeba co mu odpyskowaæ, ¿eby siê odpieprzy³
bo jak zobaczy, to oj zobaczy
s³owa, s³owa, s³owa panowie szlachta
bujaæ to my
ostatnia ballada o Don Kichocie
El Quijote naci¹gn¹³ przy³bicê na lice
Próbuj¹c brn¹æ z fasonem przez ludzkie bajoro
Zza p³otów mu na nosach gra³y pó³dziewice
Zmar³ bezdzietnie. Jego wnuk zwa³ siê Juan Zorro.
Uprzedzaj¹c pytania, co sta³o siê potem
Zamiast czadziæ potomnoæ historyczn¹ min¹
Jak jeden lec pokotem i zdechn¹æ pod p³otem
Lepiej jest wstaæ i wyjæ wiêc wsiad³ i odp³yn¹³.
Ocean jak kobieta (choæ ma swój rozs¹dek)
Co lirycznych rogaczy Dulcymej i Maryl
Wyko³ysze, do serca trafi przez ¿o³¹dek
I poswata, co w sercu z g³ow¹ nie do pary.
Ale poj¹³ ich w dyby galeon piracki
A bladym witem osaczeni przez armadê
rzekli walcz lub za burtê w twarz ciskaj¹c szpadê
A on j¹ we locie chwyci³ jak Lewiatan w macki.
By³a jak miecz po dziadku szczerbami usiana
Niczym wrz¹ce sirocco co pod niebem hula
Kapitan krzykn¹³ do mnie jê³a siê go kula
Kogó¿ nie jm¹ siê kule? Wybrali Don Juana.
To nie by³ b³¹d! lecz nie jest moim hobby
Laæ kub³y atramentu po co i dlaczego
Bawiæ siê w Falandysza albo Wachowskiego;
Niewa¿ne co siê robi. Wa¿ne, jak siê robi.
Czy by³o jak w Londonie, czy raczej w Conradzie?
O tym opowie zwrotka ju¿ sam nie wiem która
Z nocy wstaje poranek, wieczór spaæ siê k³adzie.
¿y³ jak chcia³. Umar³ stoj¹c. Nikt mu nie zaszura³.
Powiadaj¹, ¿e nocy tej hucza³o morze
Niczym jeleñ z landszaftu, gdy g³uszy ostêpy.
W wieczór nastawiam budzik, nim siê spaæ po³o¿ê
Gdy siê rano obudzê, spytam, spytam kto nastêpny.
pani redaktor
Co to za poezja ani krzty drapie¿nego erotyzmu
nie ma dla pana miejsca na Pornosie bis
pan i Szaronka?
niech mnie pan nie mêczy w³anie
wróci³am z pogrzebu Boga i teraz
piszê sparawozdanie do najbli¿szego numeru gdyby
pan ty¿ tam by³ mo¿e
te¿ by siê za³apa³
pani redaktor czy ja jestem
taki czu³y jak cholera
pani redaktor czy ja jestem
ojczyzbnozbo¿ny jak ekstrema
Nie szach! d³ugopisem po papierku-
pana nie ma
Ksanpyta jest zrozpaczona 0to Hannibal porzuci³ j¹!
0siod³a³ ukochanego s³onia, imieniem Pegasusus
i tyle go widzia³a!
Chcia³a go zatrzymaæ, zawo³a³a za nim w lad QUO VADIS
nie odwracaj¹c siê, odpowiedzia³
widzisz Ksanpyto polubi³a mê¿czyznê, a ka¿dy mê¿czyzna wie, ¿e
NAVIGARE NECESSE EST
NAVIGARE NECESSE EST, Ksanpyto, niestety
wiêc nie p³acz, kiedy odjadê
i tyle go widzia³a
Zagreus nie wygl¹da na tyle lat, ile ma
po wszystkich pithosach opium, które dawa³ sobie w ¿y³ê w Eleusis, bynajmniej nie dla ludu
ku os³upieniu kap³anów jakim prawem ten d³ugow³osy barbarzyñca jeszcze nie nakrywa siê kopytami
Ksantypa pyta, Zagreus odpowiada
widzisz, Ksanpyto, Hannibal mo¿e ju¿ nawet nie ¿yje
ale ¿yje jego umys³ NAVIGARE NECESSE EST
NAVIGARE NECESSE EST, Ksanpyto, naprawdê
i jeszcze co ci powiem
Jest góra, Kilimand¿aro
Pod samym szczytem wmarzniêty w nieg spoczywa szkielet tygrysa
Nawet ja ci nie powiem, czego tygrys móg³ szukaæ na tej wysokoci
Nad g³owami polatuj¹ sójki i skowronki
Bez nawigatora znajd¹ drogê za morza prosto na pó³miski
Navigare?? Necesse??? WIR WIR WIR
Zostañmy przyjació³mi" jeszcze drzwi skrzypnê³y w sieni
i tyle
jeste sam i niech inni siê pytaj¹
jeste sam i co z ciebie jest za samiec
jeste sam i jak ty w ogóle jeste
ona by³a jak¿e wtedy by³o byæ
i nie ma
jeste sam to jest równie¿ rzecz mê¿czyzny
bo któ¿ tak umie staæ i nigdy nie uklêkn¹æ
i nikt nie ujrzy ¿e ty le¿ysz skulony jak pies
i niekoniecznie ona teraz prê¿y siê jak kotka
i przyjdzie wiosna dreszcz przednówka
Mo¿na nawet wzejdzie meszek mi nas d³oni
i bêdzie po bêdzie dalej bêdzie inna
w³anie drzwi skrzypnê³y w sieni stygnie krzes³o jeszcze ciep³e
jeste sam
Wielcy mocarze maj¹ racje coraz wy¿sze
Wy¿sze uk³ady, wy¿sze wojny, wy¿sze zdrady
Wolna droga kto ciekawy i kto pragnie takiej s³awy
Gdy zapytam mego serca, to us³yszê
¯e mam mój kraj ubogi chêdogi
Po nocy dzieñ, po zimie wiosna
To pod mój próg prowadz¹ wszystkie drogi
Ojczyzno moja, cicha, ciep³a i radosna.
Krew mojej krwi i koæ mojej koci
Niech gdzie indziej p³acz¹ ludzie, ¿e im trawa krzywo ronie
Co dzieñ rano wstaje s³oñce by
przywitaæ mnie radonie
Bez obawy, bez gniewu, bez zazdroci.
Helskiemu
ludziom trzeba umieæ siê k³aniaæ
jak stepom Mickiewicz
i Moskwie Kozakiewicz
to wiêta prawda ani od lat czterech ani czterdziestu
bo to siê w³anie nazywa sztuka gestu
to jest nasza historia Winrych brnie przez b³ota
wszystko prze³ajdaczone wszystko prze³ajdaczone
a oni s¹ i tak silniejsi a my jak zwykle do poz³oty
a nasi te¿ oni wszystko prze³ajdaczone wszystko prze³ajdaczone
ani gestu smród marny i pogoñ za wiatrem
(kto zna takiego tchórza, co mierdzi pod wiatr?)
i raz jubileuszowy smród marny i ani gestu
ja nie jestem Birkutem lecz jak¿e mi potêpiaæ
cz³eka, którego serce przemówi³o - ceg³¹??
S³ówka
Lubimy gdy chmur¹ ³agodn¹
niebo nachmurza siê nieznacznie
nabieraj¹c niecodziennej niebiañskoci
potem pe³nokrwicie p³on¹c p³omieniami
pe³gaj¹c pomrukiem pomsty zaraz, zaraz, to drugie drañ jaki dopisa³
dowcip dobieraj¹c doæ dwuznacznie
koledzy, kto tu z kogo kpi?
Chyba... z nas autor
my tu czekamy we dwóch
a¿ebyciê ³o¿eszty
dwa biedne czubki
czekaj¹ nie przychodzi
w koñcu czym mu p³acimy
za terapiê w terenie
cyckloschizoklatafrenia
¿eby ciê raz i na zawsze
jak on wygl¹da ach ta amnezja
co go napad³o terapia w parku pod ³ysym drzewem
jak pan zaraz nie przyjdzie to siê powiesimyyy!!!
a potem pana zaskar¿ymy doktorze Carlu Gustawie Godot!
tak wszystko ju¿ by³o
tak wszystko jeszcze bêdzie
tak trzeba dbaæ o swoje to ci powie byle ciul
tak wszystko ju¿ by³o
tak wszystko jeszcze bêdzie
tak nie ma dok¹d uciec ani gdzie pozostaæ
tak mo¿esz uwiæ sobie gawrê
wród wolnych badaczy Bo¿ych wyroków
albo za³o¿yæ Fundacjê Imienia Mnie
a tam i tak ciebie dopadnie
a tam i tak od ciebie nie odpadnie
to
to
to u ciebie w rodku
czego stoisz umiechnij siê dzieciê koñca wieku
relikwiarz
widzia³em - w klapie Czarnej Madonny
nie ma niczyjej ikony, jest tylko
guzik
có¿ to za problem chcieli tylko
tego i tego i tego mo¿e jeszcze tylko ca³ej reszty
a ten ca³y zaprzaniec Beck zapar³ siê bykiem i w bek
a guzik ani guzika
nie damy naszego guzika
a guzik!
nie by³oby Westerplatte nat³ukli ich ile siê da³o
a potem ca³ym tuzinem myk do nieba
jeszcze im z do³u salutowali
nie by³oby nawet tej jednej szar¿y podków g¹sienic trzêpków
he³mofonu i flaków
na karabeli
i Gretschen w czarnej sukni
Nigdy nie by³em z mas³em na Am Zoo
Niech sobie misie w porz¹dnych kojcach wcinaj¹ mas³o EWG
czekaj¹c, a¿ sami sobie pomorzemy wzglêdnie pom¿emy
bo takim pomaga Hergot i Herkancler
Lecz myl¹c o Czarnej Madonnie
Wspomnijcie Nasz Narodowy Guzik
Jeli nawet nie odpad³ z szat Wandy
Co-Nie-Mia³a-¯ó³tego-Czepka
Bohaterem poni¿szego tekstu jest niejaki Walter, esesman, zatrudniony w obozie w Owiêcimiu. By³ on autorem prawie wszystkich zachowanych do dzisiaj zdjêæ Owiêcimia, które stanowi ¹ zasadniczo jedyn¹ dokumentacjê tego, co tam siê dzia³o.
Do dzisiaj pozostaj¹ ca³kowit¹ tajemnic¹ pobudki, dla jakich tego dokona³.
wieci Owiêcim. P³on¹ popio³y. nieg krwi¹ zbrukany.
Razem z³¹czeni w piecu endecy i Lud Wybrany
Sen o gehennie. Straszliwa bajka. Piek³o rozwarte.
Dymi¹ kominy. Grzechocze leica. Esesman Walter..
Szlachtuj¹ ludzi. Skrwawiona trawa. Gorzej, ni¿ w ¿yciu.
Mierzy obiektyw. Szczêka migawka. Szloch tonie w wyciu.
Popio³y ¯yda Greka Polaka i jeszcze kogo
Przyszli Sowieci to da³ drapaka. Soli na ogon.
Dym w p³ucach staje. Smród ¿yæ nie daje. Popió³ siê bieli.
Czasy mijaj¹. Przyjd¹ nastêpni. Bêd¹ wiedzieli.
Czy im kazali? Mo¿e siê bali? Byli szaleni?
Mo¿e wierzyli? Zosta³y zdjêcia. Jak to co zmieni?
Tu z³ote zêby. Tu w³osów k³êby. Tu t³uszcz na myd³o.
Czy te¿ co chowa³? Fotografowa³. ¯ycie mu zbrzyd³o?
Czy kto mu kaza³? Czy kto mu p³aci³? czy mu odbi³o?
Nikt go nie spyta, sêdzie ni kaci. Lecz warto by³o
Jego lad ginie. Czy we Argentynie? Mo¿e w Brazylii?
Nie prze¿y³ s³oñca? ¯y³ z tym do koñca, a¿ go zabili?
Wróci³ do domu, nie rzek³ nikomu, a¿ zmar³ lub zgin¹³?
Wiemy tak ma³o. Czy le siê sta³o, ¿e siê rozp³yn¹³?
Zakuæ w kajdany. Twarz¹ do ciany. Kazaæ powiedzieæ.
Có¿ by powiedzia³? Czy sam to wiedzia³? I po có¿ wiedzieæ?
Czy tak byæ mia³o? Bo staæ siê sta³o. wiat pi spokojnie.
Zawsze i wszêdzie bêdzie, co bêdzie. I nikt nie pojmie.
dobranoc Fortynbrasie etykieta nakazuje
odpowiedzieæ uprzejmie dobrze urodzonym
dobranoc Fortynbrasie ty tego jeszcze nie wiesz
jak wygl¹da wiat z pozycji horyzontalnej
dobranoc Fortynbrasie tak ludzie tylko czekaj¹
na kogo, kto króciuko wemie ich za mordê
i da po¿yæ, i¿by ciu³ali i p³acili nañ podatki
dobranoc Fortynbrasie i nie pytaj mnie, czy
twój Brutus te¿ ju¿ siê narodzi³, chocia¿ ca³kiem niele
wiedz¹ takie rzeczy ci którzy umieraj¹
dobranoc Fortynbrasie a gdy ju¿ puchar zwyciêstwa rozgoci siê w twych trzewiach
wspomnij, ¿e ksi¹¿¹t nie jest dobrze niedoceniaæ
Szed³em gwiadzistym krokiem po pó³nocy
Winszuj¹c zdrowia Najwiêtszej Panience
I rozchlapuj¹c zamylone niebo
Dwie pary trampek przebieg³y po zdrowie
muskaj¹c uszy spienionym oddechem
Latarnia morska s³a³a perskie oko
W ciemnoæ, zgarbion¹ na zacich³ej ³awce
I kiedy wsta³a ju¿ po chwa³a Ojcu
Modlitwa posz³a znów na poniewierkê
(Lewy but dobrze mocno gniót³ na chwa³ê)
Winszuj¹c zdrowia Najwiêtszej Panience
wiêtego Franciszka pok³on ptakom
Bracia moi, ptacy
nieszczêliwi tacy
zakuci w ¦³añcuchy pokarmowe
Nie zaznacie czyæca nieba piek³a
o mieræ walcz¹c w nieprzerwanym trudzie
dla pamiêci na Chrystusa czyny
Brn¹c ku mierci godnoæ biomaszyny
Macie jeszcze, nie jak ci tzw. ludzie
Ja nie wiem co wyszeptaæ ja zawsze myla³em
¿e on jest bardziej mn¹ ni¿ sam Ja
Ja nie wiem co pomyleæ ja czasami du¿o mylê
a on on teraz jest tutaj - taki inny
i taki nieznany, i czasem b³¹dzi - inaczej ni¿ ja
i co móg³bym powiedzieæ co móg³bym pomyleæ
i co móg³bym z niego poj¹æ i co o nim wiedzieæ
to nie jest sk³adny tekst lecz czasem
zdarza siê, ¿e cz³owiek nie wie kto jest kto
kto jest s³owik, a kto cesarzowa Tamara
w koñcu nikt nie jest wiêtym, a chcia³by co który
wiêc dlaczego nikt nigdy nie mia³by byæ wiêtym
choæby wiêtym Walentym, który straci³ g³owê
list do A.Ginsberga
czeæ palancie to nie ma wina, ¿e
kiedy wreszcie wydali ciê, ja ju¿ od roku nie czytywa³em ksi¹¿ek
i pewnie dobrze nic tak nie dzieli mê¿czyzn
jak poezja - nie forsa, nie sto³ki, nie dupy
nie wiêc wiem kim by³e i czy ju¿ dzi gryziesz ziemiê
widzia³em ciê raz w ¿yciu mia³e zamkniête oczy
tudzie¿ inne otwory by sprawy nie przed³u¿aæ
widzia³em pierwszy raz jak poeta siedzi w medytacji
nic nie mówi nic nie gada tylko siedzi
dzi ja te¿ nie jestem m³ody moj¹ sempiternê
pokrywaj¹ precliny owieceñsze z dnia na dzieñ
ani okwiecony, ani owiecony
czy ja kwiaciarz albo elektrownia?
ale by³e kim twoja postaæ
przewitywa³a spoza zwa³ów nie powiem czego
papier jest papierem palant jest palantem
ale dobrze jest byæ a równie dobrze byæ zjawiskiem
to jest twoje tego nikt ci nie upañstwowi
nie przejmuj siê wiem do ciebie pusz¹ listy tacy ró¿ni
nomina sunt odiosa; a czy ja nie jestem ró¿ny?
S³owik milczy znad oparów jaminu bzu a S£OÑCE
przedziera siê poprzez tyraliery trzcin a chmury
pochylaj¹ siê popod ga³êzie wini a ksiê¿yc
jeszcze nie przyby³.
Synogarlica chrzani na wierzbie za wrzosowiskiem
¿e, panowie poeci, ani ry¿u, ani pa³eczek
Epitafium Goki Hillar
To by³a goka hillar jej jedyny wiersz
pozosta³ kiedy by³em ma³y nawet jeszcze
wpisywa³y Go sobie do pamiêtników
Oni do¿yli a¿ drugiej po³owy wieku
roboli dzieci byli tacy szczêliwi ¿e nawet
gryli paluchy etc. - pe³ny egzystencjalizm
stracili kilka nastêpnych pokoleñ - zawsze co wszak to co
nosiæ na czele lejbelkê stracone pokolenie nic tylko dziêkowaæ
i nic, tylko traciæ pokolenia
Ale zrobili wreszcie takie dzieci, które
szanuj¹ siebie resztê wiata maj¹c tam, gdzie trzeba
i nie kupuj¹ ksi¹¿ek, aby w rodku
dowiedzieæ siê, jak maj¹ ¿yæ
mo¿e te dzieci zrobi¹ nastêpne, normalne
na widok których nie porobi¹ w gacie
widz¹c w ich paluszkach to, co sami
chcieliby, oj chcieli przepuciæ przez rajzbret.
a mo¿e nie ja nie marynarz ja poeta
nieznanemu poecie
jest w tym co byæ nieznanym nieznanemu bogu
nieznanemu ¿o³nierzowi zbo¿ni obywatele miasta
potrafili wystawiæ o³tarz z solidnego g³azu
rêkami niewolnika, co kosztuje ¿ywy pieni¹dz
kiedy siê wa³êsam, grz¹sk¹ dal mitr꿹c wzrokiem
lub, co gorsza, idê do roboty, albo
raz kolejny s³yszê ¿e siê nie nadajê, albo te¿
moje ukochane zajêcie, tzn. po prostu nic
mogê pomyleæ jestem grobem czy o³tarzem
w którym poczywa nieznany poeta, czyli ja
i niech mu bêdzie cisza niech we mnie poczywa
ja za niego siê bêdê t³uc po placu Pigalak
czy innym Kurfirstendam, czy by³ym placu niedosz³ej wolnoci
kln¹c, ¿e kiedy usi¹dê, znów bêdzie trzeba wstaæ
a gdy tak mylê on we mnie ocyka siê, przci¹ga
cmoka z podziwu: ale z ciebie to myliwy!
s¹ tacy nie uwiera ich w³asna skóra
i to, co dalej dooko³a gatki kufajka powietrze
je¿ w ka³u¿y reszta wiata
ja nie urodzi³em siê Colas Bregnon nie umiem
jak S³owacki wygrywaæ na gie³dzie
ca³owaæ siê z tramwajem jak Stachura
w kó³ko ganiaæ dzikusów jak Arek Rimbaud czy ja
w ogóle jestem poet¹
Za plecami jest droga drodze czasem mo¿na zaufaæ
puciæ siê ni¹ i w ni¹
niektórzy ju¿ to zrobili nawet
widniej¹ z daleka
za oknem jest rzeka w niej wiry wiruj¹ czy
w takim wybuchu powsta³ Wszechwiat?
Drog¹ jedzie kareta konie zastyg³y w pó³k³usie
no có¿ niekoniecznie musi to byæ xi¹¿ê z bajki
przez rzekê skacze most z pewnoci¹ ma zbo¿ne intencje
z tym, ¿e z mostami to ró¿nie bywa
Lisa stoi odwrócona
do tego wszystkiego
rêce ma niekszta³tne jakby od ca³kiem niedawna
nie musia³a zmagaæ siê z rzek¹ drog¹ koñmi
I jeszcze pewnie zdaje jej siê, ¿e jak ju¿ Pary¿, to tylko na ni¹ wszyscy patrz¹.
rodek grudnia wiêta £ucja dnia przyrzuca
A zabiera trzykroæ tyle d³ugo jeszcze
Na £ysaw¹ Górê lec¹ czarownice
nieg czerwony zielone ulice
Zaraz wracam kurz grubieje na wywieszce
I l¹sk ca³y klnie Wojtaska buca.
A to pieron tak nas wywieæ w pole
Z³apaæ gizda wbiæ na ro¿en praæ pyrlikiem niby psa
Niespodzianka nag³e ferie w szkole
Czarna wst¹¿ka na kopalni kole
A pod ziemi¹ kamieniem robole.
Pr¹d odciêli coraz gorzej nie rozró¿niæ nocy dnia
O mój Bo¿e o nasz Bo¿e jak¿e strajk ten d³ugo trwa.
Nie piewajcie ch³opcy pieni tej
nikt nie s³yszy a Bóg i tak dojrzy
Nasze ¿ycie ju¿ Fontanie
A pieñ ¿ywa pozostanie
A¿ wit przyjdzie jak Pi¹tek Alojzy.
To te¿ minie nap³yn¹ dni jasne
Sam ¿a³ujê, ¿e ich nie do¿yjê_
Po nich lata w³asne ciasne, ciasne
Zêby w cianê albo stryk na szyjê.
Sejm po sejmie i po bucach buce
Kto do¿yje, ten wyjdzie na franta
Sp³yn¹ psiñce szumowiny
G³upie ojce chytre syny
M¹dre wnuki w dzieñ na wiêt¹ £ucjê_
W kalendarzu wydrukuj¹: dzieñ Palanta.
Dla nas ju¿ siê zakoñczy³ czas pieski
mieræ na kartki i ¿on ³kania ciche
Zwyciê¿ylimy. Skarbnik Zabrzeski
Zaprowadzi nas na wieczn¹ szychtê.
W górze wiater strach ze niegiem miecie
Niesmak ¿ywym Czeæ dla waszych koci
B¹dcie- dumni, ¿e nie do¿yjecie
Kto prze¿yje ten nam pozazdroci.
Ptaki ptakom przez wieki zagwarz¹;
Wytrwaæ ten raz a potem ju¿+ lekko.
Wiecznych snów o Polsce z ludzk¹ twarz¹ !
- Bóg powiedzia³ czy samo siê rzek³o? 19933
1993
gdzie siê podzia³ Bratgniew i Jego-Siostra-Pogarda
dla komorników lustratorów uopeków oni wygrali
Pan Cognitio nie umie byæ Panem 0di, w³aciwie
on naprawdê w ogóle zbyt wiele nie umie, nawet byæ
Skoñczy³ siê czas odwyku nasta³a d³uga posucha
Cognitio nie wspomina szlimy we czterech ulic¹
po drugiej stronie zwyk³a ósemka zomolców Wiktoria
poprawiwszy okulary mówi ciekawe, no ciekawe
co oni teraz myl¹
wywalczylim spokojnie mogê iæ siê wieszaæ
i nie czas chodziæ na spacer wieczorem zamiast z dziennikiem
sk¹d potem bêdziesz wiedzia³ co ci jeszcze wlepili . .
Pan Cognitio drapie siê po sempiterna maiestatica
i myli co to jednak znaczy samoobs³uga
1992
Kobieta wielodzietna
Kiedy Ja Pawe³ek mia³ trzy latka
Urodzi³ siê Lesio
Nie ukoñczy³ dwóch latek
Do chrztu nios³a Marysiê Wiktoriê
Potem pomaga³a s¹siadce
Uczy³a j¹, jak przewijaæ Grzesia
Jerzyka ma³o nie odumar³a
zdaje siê znowu jest przy nadziei
1985
_
Kiedy Baryka wgapi³ siê w zad kundla
który sra³ na wêgie³ Belwederu
0ckn¹³ siê w nim 0ssowiecki, w zwi¹zku z czym
nie raz zobaczy³ kraj swego dzieciñstwa
i dwójka zañ nie mia³a wstydu tym mniej Anders
Koñcz¹c zabawê w powrót Prze³êckiego
Mówi¹: Ankona i : Pa³ac Mostowskich
w minionym okresie mia³ byæ zrehabilitowany
1987
Wiara
Wiara jest wtedy, gdy wiêty Franciszek
zobaczy³ niemieckiego Jezusa i mu rzek³
otwórz pysk niech narobiê ci do rodka
Matko Boska Kalwaryjska niesiemy Ci w darze
nakaz eksmisji do Pieniê¿na aby
Znów pozwoli³a nam uwierzyæ w Siebie
My nie chcemy ptaszyd³a smuk³ego jak paj¹k
z³otych szponów jak o³ów bez si³y litoci
Oderwij dupê panie heraldyku
i domaluj¿e szmalcu na dwa palce
To jest dzi. Wiek siê koñczy a z nim tysi¹clecie
Kto do¿y³ bez kaftana zap³aci³ dzieciñstwem
Jeszcze ¿yj¹ doroli co wierz¹ b³agaj¹c
Boga by wierzy³ w Siebie ich darz¹c tym samym
Mitteleuropa: Trauma oder Traum?
_ _
_ To ca³kiem jak z Ezopa _
_ Kolega Klasyk _
_ _
_ Mitteleuropa sen to, czyli zmora? _
Lepiej siê snem przebudziæ< ni¿ zmor¹ powróciæ. _
_ snami siê ¿yje, prze¿ywa, do¿ywa _
_ a zmora to my wiemy my umiemy _
_ Jak Ameropejczyk Ameropejczykowi _
_ _
_ Bo Europa kocha siê w gównowadze _
_ a gwarantem jej jest skóra _
_ gwarantem jej jest skóra Europalantów, o których skórê _
_ zawsze dogada siê wielki s¹siad _
_ ze swoim lustrzanym odbiciem. _
_ _
_ I zawsze bêdzie pokój _
_ na Ja³ty Monachiów _
_ _
_ doko³a Europaland _
_ a w rodku Europalant _
_
___ ___ __
__ EPILOG __
__ __
__ __
__ __
__ W uszach dogorywa³ dwiêk poloneza __
__ Chwyta³ za gard³o rozgwie¿d¿ony mróz. __
__ Gdy brak³o patronów naprzód wiara iæ przytomnie __
tylko wara po mnie p³akaæ.
Sam wolny czyni³em i innych wolnymi
Teraz Bóg i Bonaparte.
Bia³¹ Zosia z umiechem sz³a przez Berezynê
jeszcze krok ani kroku skamienia³y nurt
I bia³ej Zosi o³owiany poca³unek.
Horyzont wyci¹³ hycla. Gdy siê ustatkowa³
Co by³o? Sam zobaczysz, kiedy te¿ tam pójdziesz.
W dzieñ szy³am, teraz prujê czarn¹ sukniê - modna
Gwiazda Polarna z³oci strzechy Soplicowa.
kiedy powstawa³ wiat, starczy³o jedno s³owo, czasami
przymykam nad nim oczy; wychodzi
¿e by³a to nielicha wi¹cha
czym jest wiêtoæ czy pob³ysku numinosum
nie ma we wrzasku kurwa sakramencka
co najmniej tyle co baranim skoku
Ikara
Ryngraf
Niemiertelny Kurzyniec usta ma w krzyku rozwiane
Wo³a precz z dwukropek po którym du¿o jest miejsca
wiat³a w oknach buzuj¹ to Panprezydent ¿eruje
Panprezydent ¿re kawior w nim w³os rozwiany Kuryñca
Z ty³u nyska zaje¿d¿a; w rodku osi³ki przy ganach
paru innych z kaftanem; mokn¹æ nie bêdzie na mrozie
Wszystko ¯ydzi któ wo³a on ¿e niestety nieprawda
Jeszcze kiedy go wlek¹ zamkn¹ wypuszcz¹ wlepiwszy
Ludzie id¹ z urzêdu co im tam jeszcze obciêli
Spokój wisi w powietrzu podmuch cmentarnej harmonii
Jego nie chc¹ w uopie jego nie zechc¹ postkomy
Stoi ludzie siê patrz¹ lustro czy kino ok³adka
Stoi studiów nie skoñczy³ ka¿dy siê jako urz¹dz³
sto³ki sp oki redakcje i jak za Gierka placówki
Ludzie patrz¹ i mówi¹ gówno wyp³ynie jak zwykle
Nie wchylaj prze¿yjesz m¹drzy jestesmy Polacy
Kto siê puka po g³owie któ siê po g³owie nie puka
Ryngraf milczy nas cianie na nim samotny Kurzyniec
Ja nie wiem co wyszeptaæ ja zawsze myla³em
¿e on jest bardziej mn¹ ni¿ sam Ja
Ja nie wiem co pomyleæ ja czasami du¿o mylê
a on on teraz jest tutaj - taki inny
i taki nieznany, i czasem b³¹dzi - inaczej ni¿ ja
i co móg³bym powiedzieæ co móg³bym pomyleæ
i co móg³bym z niego poj¹æ i co o nim wiedzieæ
to nie jest sk³adny tekst lecz czasem
zdarza siê, ¿e cz³owiek nie wie kto jest kto
kto jest s³owik, a kto cesarzowa Tamara
w koñcu nikt nie jest wiêtym, a chcia³by co który
wiêc dlaczego nikt nigdy nie mia³by byæ wiêtym
choæby wiêtym Walentym, który straci³ g³owê
uprzedzaj¹c pytania, jestem z tych Riesenkampffów
(kto móg ³by tu wtran¿oliæ ze szczepiorskim dowcipem
¿e nie z Tych, ale z Zabrza
ja jednak podtrzymujê, ¿e ma pewno z tych
uprzedzaj¹c pytania, owszem jestem baronem
uprzedzaj¹c pytania, nie wiem, co z tego wynika
uprzedzaj¹c pytania, by³ dro¿szy, ni¿ doktorat
pewnie pradziad u cara, pewnie u z³ote ruble
Tak, ¿e jestem baronem, uprzedzajac pytania
uprzedzaj¹c pytania, pradziad by³ genera³em
Pradziad by³ generalem, pisa³ sie przez dwa f
Podobno siê oznaczy³, podobno nie na Polakach
Tak, ¿e genera³ i 2f, uprzedzajac pytania
uprzedzajac pytania, mieszkalimy w Serweczy
ko³o jeziora wite, ko³o czarnego lasu
opodal wsi P³u¿yny - podobno nasz by³ kawa³ek
Obok by³a Woroñcza sierdzieli tam Niesio³owscy
Ale ci Niesio£owscy, uprzedzaj¹c pytania
Uprzedzaj¹c pytania, mam figê, ¿yjê w lepiance
figê idiomatycznie, ¿ywiê siê nieco prociej
Na cianie lepianki piszê z w³aciwym sobie talentem:
baron, genera³ i figa, uprzedzaj¹c pytania
ach, jak graj¹ graj¹ tr¹by nad w¹wozem Roncevaux
pomyla³ margrabia Roland po momencie
za³atwi³ jeszcze paru kolejnych Saracenów,
po momencie
paru kolejnych Saracenów za³atwi³o jego
Jeden, o grubych ¿ylastych udach i piórze stercz¹cym z w³osów
z³apa³ za siod³o jego bohaterskiego konia, a w tym samym
momencie
drugi obroniêty pó³nagus wymierza miertelny cios w³óczni¹
sk¹din¹d nam znan¹
- relikwiarza na piersi i tak ju¿ nie ma od dawna
Krew krew chlusta z pêkniêtej aorty zalewa
resztki mózgu broczy na resztki bia³ego p³aszcza.
wion¹c przez wiruj¹cy tunel prosto z obrazu Stodulnego
margrabia myli tak naprawdê liczy siê tylko TEN MOMENT
Ale¿ te tr¹by graj¹ nad w¹wozem
wiersz
jest mózgiem p³yn¹cym po cianie
(intelekt d¹¿y, kêdy chce)
idê w cholerê kln¹c w ¿ywy kamieñ
i nie pytajcie czemu klnê
s³oñce
kica po dachu ku rynnie
kit¹ wachluj¹c niczym skunks
dzieci siê gapi¹ ma³o dziecinnie
dach rodek krawêd wielkie bums
chmury
z sob¹ na niebie dr¹ koty
jeszcze ich nie zalewa krew
ani do ¿arcia ani roboty
b³êkitny figluj¹cy chlew
miasto
z niebem zagrywa w pingponga
i dziwnie go nie trafia szlag
glista w kanale siê przeci¹ga
uroczy betonawy wrak
wiersz jest
masz lepszy to ze mn¹ siê zamieñ
do³o¿ê pytê albo dwie
idê w cholerê kln¹c w ¿ywy kamieñ
nikt siê nie pyta czemu klnê
jest mi tak le tak le
¿e nie mo¿e byæ lej
to nie jest modne
to nie jest piêkne
to nie jest takie prawdziwe
to nie jest niemodne wiêc w modzie
to ju¿ któ kiedy napisa³ pamiêtam ze szko³y ³yskocz¹c humanistycznym talentem
to jest ju¿ raczej dête
zwisa zmiête wy¿ête
ju¿ nic
nie s³uchajcie
nie potrafcie
nie patrzcie
nie s¹dcie bo po co
Brawo
dziêkujemy autorowi
nastêpny proszê
Mkn¹c po liniach prawdopodobieñstwa
wraz z ca³ym Wszechwiatem B
kujemy do egzaminu
a co jeden to lepszy
Zygmunt I Krwawy
Podstêpnie uwiêzi³ olepi³ wykastrowa³
ostatniego ze wi¹tobliwych m³odzianków
Szpitala Najwiêtszej Marii Panny Albrechta.
Resztki wyci¹³ do nogi sto³owej
ko³em ³ama³, ziemie przykarauli³.
Ziemia ze wstrêtem poch³onê³a
Podstêpnego niegodziwego satrapê.
W³adys³aw IV Zaprzaniec
wyrzek³ siê jedynej s³usznej wiary
Ry³ nosem pod ikon¹, aby zostaæ carem.
Jego potomki do dzisiaj
pozosta³y bastionem reakcji
której nie zaszura byle drendot z demobilu.
Historia ¿ycia belferka
Kiedy nas nauczy
kochaæ i przebaczaæ?
Nastêpnym razem rodzimy siê we Wszechwiecie A!
modlitwa
Znam wiersz jedyny o niej, który nie jest ni¹
(A dla cis³oci: jest on Lermontowa.)
Gdy jest ci ciê¿ko, pod powiek¹ lni¹
Te jedyne, w ko³ysce zas³yszane s³owa
Czujesz j¹ w rodku, jak koi i pieci
I ju¿ jest jutro. Ju¿ jest po boleci.
I ruszasz dalej wraz ze swym ciê¿arem.
Modlitwa jest zaprawdê wielkim darem.
Puenta bêdzie dziwna, jak na moje wargi
Puent¹ jest modlitwa Ojca Piotra Skargi
Nowy premier, wybory,oszo³omów nabór
Broñ z lufi¹ pobroczon¹ wci¹¿ do nowych kabur
Wyniolejszy policjant wszechmocniejsza sitwa
Oto jedna czterdziestu milionów modlitwa
To modlitwa o jeszcze jeden, pi¹ty zabór.
oto epoka. udaje. udaje, ¿e nie czeka
na czyhaj¹ce za olim rogiem kartki z kalendarza wiête nic
postmodernizm ca³kiem wygodny worek na wszelki szajs
który ma czelnoæ byæ nie mówi¹c: jestem mn¹
a poniewa¿ ludzki geniusz nie ma granic niektórzy
g³aszcz¹c po g³owie intymne frustracje s¹dz¹, ¿e i bokserski
z bazaru id¹ ruscy z dolarami zdala zawodzi polo disko
i choæ pada³o i by³o lisko wyrolowa³o wnas komuszysko
Wko³o jak okiem siêgn¹æ wielkie bia³e pole
na ziemi siada wielki bia³y ¿elazny ptak z niego wysiada Wielki Bia³y
Papie¿
ca³uje bia³y polski beton
W tle s³oñce wschodzi ziewa i zachodzi
dy¿urne ulubione disko zawodzi
hejhej mamy wszyscy szczêcie, ¿e ¿yjemy
straganiarka obci¹ga poñczochê na udzie
poprawia krzy¿yk na dnie dekoltu
pod lad¹ ksi¹¿ka w wydaniu kieszonkowym
pt. "Tam gdzie jest mieræ, nie ma nas"
Czyli¿ nie tkwi w tym w koñcu pewne dostojeñstwo
a wiek temu i temu milenium przynajmniej
? by³o na co czekaæ
Bhagawadgita
Arjuna jedzie poprzez pole ci,
którzy znaj¹ rzecz wiedz¹, ¿e tak nazywa siê indyjski czo³g
trzeciej generacji
a to nie jest Kuruksetra tyko Tamil Nadu
Dwa Tygrysy skryte poród bruzd ujrza³y go pierwsze.
Bracie mój Tygrysie mówi drugi Tygrys
czo³o mi potnieje a Ka³asznikow z r¹k wypada
Po có¿ przemoc i walka na co nam zwyciêstwo
czy potrafisz mi to wyjaniæ? a poza tym
mamy tyko jeden granatnik co gorsza z Huty £abêdy
bracie mój Tygrysie pierwszy Tygrys odpowiada
ja nie jestem Guru Nanak ani te¿ John Rambo
wiêc ci nie powiem czy czo³gi winny jechaæ wskro przez pola
wiem tyle ¿e mój guru który uczy³ mnie wojny powiada³
"abo my ich abo oni nas".
Nazywa³ siê Sasza, podobno
zgin¹³ w Afganistanie, ale mo¿e
to nieprawda, a poza tym
zosta³y nam jeszcze dwie rakiety, albowiem
albowiem powiedziano bracie mój Tygrysie
kochajmy siê, a tak¿e: nie dajmy siê.
Arjuna jest ju¿ blisko. Ma solidny cekaem
A celowniczy równie¿ w szkole mia³ religiê
i bez w¹tpienia dalszy ci¹g zapowiada siê interesuj¹co
Jezus mia³ siê tañcz¹c w Galilei
i nie wszed³ mu tam w drogê ¿aden chocho³
Jezus z diab³em k³óci³ siê, w ferworze gniewnie
przerywaj¹c g³adkie zdania wpó³
I by³o znaæ, ¿e to nie jest pan Twardowski
jak mnie ca³kiem zmo¿e staroæ, to dam wiarê
palantom mêkol¹cym o Bo¿ym pokoju
dzisiaj, miast w niedzielnej szkó³ce czadziæ dzieci
o zbo¿nym pokoju z kuchni¹, przeliczaj¹c wielkim palcem tacê
rozpocz¹³bym, zanim na obiad zadzwoni¹
"gnune powietrze dr¿a³o nad pustyni¹
tego, co jest nie wypowiedz¹ s³owa
Gdy znad cedrów Libanu b³êkitu
uderzy³ piorun wolny jak ptak...
3X96
Odkryto now¹ gwiazdê. To ta starsza Pani
gwiazda Krakówka pamiêtam na Kanoniczej na piêterku
Siedzia³a na rudej sofie, nie patrz¹c na Mañkê Gretkowsk¹.
Wszêdzie siê mieci bez rogów zadziorów
t³umaczy siê na wszystkie jêzyki jak maszyn¹
niczym z³ota rybeñka w z³otej, owalnej puszce
kontener, który pomieci ka¿da ³adownia
polowy o³tarzyk w neseserze kwiaty co nie kryj¹ armat
Mylê o panu Zbyszku pewnie siê teraz zapija
Mylê o panu Tadziu nie wiem, co teraz robi
Nie podoba siê wiat? Bunt wznieci s³owo poety?
W tych czasach? Panowie poeci rym do Du¿e dzieci.
có¿ to za wiat, który nie idzie swoja drog¹
czemu przywar³o mi do jêzyka me zwyk³e Dobrze im tak
Gdzie¿ wiêc jest pies pogrzebany? Czy w przejrzystym migotaniu
przecinka
w magicznym zdanku "innych, miernych poetów"?
Czy w epoce, jak Ona, tak Genialnie redniej?
Z Kalekiego kraju
z Kraju Gdzie Lipa Dojrzewa
gdzie p³aci siê nawet za autostop
nie mówi¹c o chwili ludzkich uczuæ
z kraju gdzie lipa dojrzewa
kraju osiwia³ych potrzydziestolatków
niech kto chce gada ¿e zawsze sta³ na bramce
kiedy hifowi chcieli prezerwatyw
wiem tyle odk¹d wybrali go na w³adcê
pañstwa absolutnego a to nie jest ³atwy zawód
I kiedy moda na Wielkichrodaków
odlecia³a w stronê Peru jak pliszka na zimê
tyle by³o naszego mielimy Papie¿a
ale ¿aden Wielki nie ma Nas i jak tu
nie wie¿yæ w cuda?
to jest stara komputerownia ju¿ dla takich
wybitnie gorszych, jak ja
Skrzy ekranami sprzêt rodem zza Gierka
za oknami skrzy noc
Zezujê w lewo pisze list do kochanka
¿e byle co i ¿e o nim myli
jak j¹ przytula w tej przeklêtej Wszawie
i jeszcze byle, byle co.
Zezuje w prawo pisze list do kochanka
szkoda oczu
Komputer ma mnie w du¿ym powa¿aniu pukam w ekran
zezujê w ty³ pisze do kochanka
¿e jej duszno i ¿e facet wali w ekran
Za pó³ godziny zamkn¹ znów mnie wessie mrok
(jak siê mówi ssiê czy ssam nie wiem sssam) a potem
powrócê tam, sk¹d rano wyjadê z powrotem
ciekawe, po co
Nie bo dzisiejszy czwartek
jest Wielki Wielki
pi¹tek sobota niedziela i ca³e
parê dni ¿eby mogli zmieniæ czas na letni
i ¿yczyæ mi serdecznie bym im da³ zarobiæ
bul¹c na ¿arcie i inne b¹belki
Wielki Czwartek taki Wielki czwartek
cholera
Autotren
czas jest rzecz¹ wzglêdn¹ a mnie nie ma
kiedy by³em ¿eby sprawy nie przed³u¿aæ
by³em choæ nie by³o mnie zbyt wiele
teksty s¹ tekstami ja pisa³em
i nikt nie móg³ mi zabroniæ chocia¿ wielu
uznawa³o za sw¹ misjê na ³bie stan¹æ
¿ebym z³ama³ pióro albo i poszed³ do pracy
moje teksty na mnie patrz¹ czy¿by by³y?
one s¹ czemu woko³o nich tyle uczuæ
g³aszczê je kochane moje bezprzydawkowe
do diab³a nieerotyczne niespychodeliczne
ani grama tego, co nazywam krótko: retro
wasi ojce i dziadowie byli dziady
nawet uznawali autorytety, nawet w Boga
musieli wierzyæ albo nie; kenozoik
stare trawiarze profesor szuman lange witkacy
timothy leary aallanik wattsik reszta palantów
pejotl delisyd prozak inna trawa czy ja krowa?
mo¿e jeszcze drugi guru: van del velde
mo¿e jeszcze trzeci: homo tischnericus
byli m³odzi lubili cielêce fascynacje
czy ka¿da fascynacja jest cielêca? niestety. niestety
kto spad³ z ksiê¿yca gapi siê na wiat
jak to s³oñce siê wieci a pod nim - kurka - nic nowego
chlebak s³u¿y do noszenia granatów, a myliwi myl¹
woda jest mokra, a wódka jeszcze bardziej
baran siê rozindyczy³, a indyk zbarania³
tu mo¿ecie mówiæ dok³adnie to co chcecie
nawet, ¿e ja jestem sam moim pokoleniem, lecz me pokolenie
ma swój honor aby ¿yæ i mieæ sw¹ w³asn¹ rzyæ
i by mieæ w rzyci parê spraw i paru panów
co do mnie, to, jak zreszt¹ wiêkszoæ poetów
uroczycie zapewniam, ¿e zrodzi³em siê z powietrza
mo¿na mi paliæ wieczki zezwalam uprzejmie
ale niech nikt nie mówi: spoczywaj w pokoju
Dezyderata co to mo¿e znaczyæ
po¿¹danie pragnienie nieba na nocnym stoliku
albo bez bajer zwyk³e po¿¹danie zwyk³e chciejstwo
czy jeszcze ksi¹¿ki czytaj¹ dzieciaki
szukaj¹cy brzytwy dla ton¹cych
czy nie wyginêli siê nie pochowali
do biofermów
harekriszna
i takich, co ¿yj¹ z pisania recenzji
dla tych czytelników, którzy przetrwali do tego miejsca
je¿eli tacy s¹ /a mam nadziejê, ¿e nie/
autor napisze, jak trzeba ¿yæ
[po prostu dlatego tylko, ¿e zap³acili]
nie wierz w cuda, nie tylko takie, jak ludzkie cz³owieczeñstwo
cuda bywaj¹, i to jakie
Bóg i tak jest i wierzy w Siebie je¿eli chcesz
mo¿esz i ty te¿
ciszy w ¿yciu nie braknie przed burz¹ na cmentarzu
w co drugim psychopacie
wiêc zd¹¿ysz i nie piesz czasem siê do niej
Ona ciê znajdzie
ka¿dy cz³owiek bywa ksi¹¿k¹ niekoniecznie
otwart¹ i niekoniecznie nowelk¹ á la Prus
dobrze stykaæ siê z sob¹ g³adziutko ok³adk¹
najlepiej nie zastanawiaj¹c siê specjalnie, co z tego wszystkiego
wynika
nie musisz pamiêtaæ o tym, ile
równowagi jest w chaosie
chaos jest doskona³¹ równowag¹, to
do ciebie przyjdzie, kiedy przestaniesz goniæ za harmoni¹,
bezruchem, niedrgniêciem rêki wiêcej, ni¿ tylko na spucie
a naro¿ników w tym wiecie nie brakuje
pisze na nich szmal wartoci spokój
kto do nich da siê zagoniæ wkrótce bêdzie le¿a³
i najwa¿niejsza rada
jak rze¿¹czki strze¿ siê rad
i g³odnych ksi¹¿eczek, w których pisze
jak doroli ludzie maj¹ ¿yæ
niektórzy lubi¹ poezje. niektórzy nawet
twoj¹.
Niektórzy nawet przyszli na wieczorek,
i o to chodzi
czeka wydruk na tamie twój jedyny
tomik samoróbka, tak, jakby
nie zna³ siê sam na pamiêæ od do³u do góry
Mo¿na zaczynaæ mo¿e jeszcze poczekamy mo¿e kto dojdzie
nikt nie dojdzie
czytamy
Jak by nie by³o, sala nie jest pusta, tak do koñca
nikt ich nie bêdzie pyta³, ilu ich i czemu
przyszli
znajomi deszcz teciowa oni s¹
paru zmoczonych paru znajomych paru
nie bêdê sprawdza³ jeden kapu
razem jedenastu
z kapusiem dziesiêæ i pó³ sk¹d to znamy
nieobecni nie maj¹ racji obecni
podobno
przecie¿ im nikt nie p³aci
podobnie jak tobie
co prawda to s¹ ludzie, dzi alici
to nie ¿adni niektórzy; to twoja publicznoæ
i nie mog¹ ¿a³owaæ.
wiêc pobudka
czytamy
i nie módl siê do mnie, bo mnie nie ma
muzy ubrdali poganie, a ty mocno wierzysz w Nic
czas ucieka zegarek mchem siê powleka
czytamy
jeszcze tylko jak zawsze krótka antyfona do grdyki skurczysyna
przez którego twój dziewiczy wieczorek autorski
przesun¹³ siê w czasie o dwanacie lat
i ju dobrze czytamy
we i czytaj kiedy
wemiesz, czytaj¹c, wszystko bêdzie jasne
co kto tu robi co wiat tu robi
kto kogo gdzie
wszystko bêdzie jasne gówno bêdzie jasne
czytamy
jak siê czujesz? nijak, prawda?
bardzo dobrze
to o tym raz poeta
napisa³: dzien dymi³ z dolin, bury jak buraczany bimber
wiêc widzisz sam: szkoda s³ów
to mêska sprawa
czytamy
choæ jedno nie jest pewne. kto pod ³awk¹
skrobie wiersz, miej¹c siê w nos publice?
nie udaj¹c, ¿e to wszystko to
na jej czeæ?
któ¿ to byæ mo¿e wszak to nie ty
wszak muz nie ma a ty
mocno wierzysz w Nic
?
rozbrzmia³o wskro wskrosi
rozbrzmia³o
poza poza
poza poza nie ma niczego specjalnego
izba dwa zydle i mrucz¹cy czajnik
ale to jest tam nie tu poza tym
to te¿ jest oszustwem.
ale musi byæ jakie tam jedno - jak rozpoznaæ
¿e to jest poza poza, a nie jaka poza?
czy ju¿ po prostu znowu tu, czy jeszcze ani ani?
wiêc mo¿e rozbrzmia³e
jest kluczem do ca³ej sprawy - boskie 1,2,3
i t¹ to moc¹ bywa poza poza, a nie zwyk³a poza?
lub gdyby znalaz³ siê tam - po prostu trzask jak z bicza
i ciach - ju¿ tam z kopytami, pomyl sam
lecz to równie¿ jest fa³szem. dzisiaj ludzie
dziel¹ siê na tych, którzy wiedz¹ i tych którzy mówi¹.
nie ma ¿adnego poza poza to te¿ jest oszustwem
ani lepszym ani gorszym po prostu oszustwem
lecz to te¿ jest oszustwem
w gruncie rzeczy najtrudniej o koniec, koñca nie ma.
naprawdê. i przepraszam. to te¿ jest
oszustwem. nie dajcie siê zwieæ.
panpoeta
kiedy jutro siê spotkam z panemopet¹, zapytam... zapytam... zapytam...
czy panoeta lubi, kiedy
chmury goni¹ siê w mysz i kota
kiedy deszczem id¹ wskro chodnika parasole
i parê jeszcze pytanek z tej parafii
czujê, ¿e on mnie obsztorcuje
kto siê o takie rzeczy pyta ludzi, czy pani
nie chodzi³a do szko³y jest pani cz³owiekiem
m¹droci¹ jest wiedzieæ, ¿e ka¿dy ma to w sobie
ka¿dy ma to w sobie, czyli prawdziw¹ m¹droæ
nie nosi, ale po prostu ju¿ ma i kto jeszcze
dzisiaj o tym nie wie
nawet, jeli tak nie jest
i kto kaza³ cholera konwalii
kandydowaæ na miss butelka perfum
i pewnie bêdzie mia³ racjê co to jednak znaczy
nara¿aæ siê dla sztuki
gdyby jeszcze byli i tacy poeci
co nie lubi¹ pensjonarek
niektórzy lubi¹ poezje. niektórzy nawet
twoj¹.
Niektórzy nawet przyszli na wieczorek,
i o to chodzi
czeka wydruk na tamie twój jedyny
tomik samoróbka, tak, jakby
nie zna³ siê sam na pamiêæ od do³u do góry
Mo¿na zaczynaæ mo¿e jeszcze poczekamy mo¿e kto dojdzie
nikt nie dojdzie
czytamy
Jak by nie by³o, sala nie jest pusta, tak do koñca
nikt ich nie bêdzie pyta³, ilu ich i czemu
przyszli
znajomi deszcz teciowa oni s¹
paru zmoczonych paru znajomych paru
nie bêdê sprawdza³ jeden kapu
razem jedenastu
z kapusiem dziesiêæ i pó³ sk¹d to znamy
nieobecni nie maj¹ racji obecni
podobno
przecie¿ im nikt nie p³aci
podobnie jak tobie
co prawda to s¹ ludzie, dzi alici
to nie ¿adni niektórzy; to twoja publicznoæ
i nie mog¹ ¿a³owaæ.
wiêc pobudka
czytamy
i nie módl siê do mnie, bo mnie nie ma
muzy ubrdali poganie, a ty mocno wierzysz w Nic
czas ucieka zegarek mchem siê powleka
czytamy
jeszcze tylko jak zawsze krótka antyfona do grdyki skurczysyna
przez którego twój dziewiczy wieczorek autorski
przesun¹³ siê w czasie o dwanacie lat
i ju dobrze czytamy
we i czytaj kiedy
wemiesz, czytaj¹c, wszystko bêdzie jasne
co kto tu robi co wiat tu robi
kto kogo gdzie
wszystko bêdzie jasne gówno bêdzie jasne
czytamy
jak siê czujesz? nijak, prawda?
bardzo dobrze
to o tym raz poeta
napisa³: dzien dymi³ z dolin, bury jak buraczany bimber
wiêc widzisz sam: szkoda s³ów
to mêska sprawa
czytamy
choæ jedno nie jest pewne. kto pod ³awk¹
skrobie wiersz, miej¹c siê w nos publice?
nie udaj¹c, ¿e to wszystko to
na jej czeæ?
któ¿ to byæ mo¿e wszak to nie ty
wszak muz nie ma a ty
mocno wierzysz w Nic
?
Przemi³y wodoleju Talesie przemi³y
zapaleñcu Heraklicie paliwodo
Demokrycie
Jacy wycie przemili
ze swoim arcygramatycznym nic innego, jak tylko
wiat
na jedn¹ strunê nanizany
i ju
nic, tylko prosto do przodu sam ciekaw jestem, gdzie
(do Takiej Jednej Krainy, Gdzie Wszystko Jest Proste?)
Ja te bym chcia³ lecz w arche wstêpuje stary anarch
i spieprza gdzie pieprz ronie, wij¹c siê wród szarych komórek
i soli mu na ogon
wiêc co: nie to, nie to, nie to, nie to
ale to te nie to
ju lepiej, ale co
jeszcze tylko kto spyta ostatni refleksowicz
niczym burek Paw³owa co to te jest to
co zmienia siê we wszstko - niczym z³oto w towar?
wie i jeszcze mie pytaæ
wiêc ju icie czas
by niegolony mnich, wal¹c pi¹ch¹ wcianê
zmurowan¹ z kawa³ków ropieprzonego o³trza Diany
wreszcie chrypn¹³ de profundis, e wszystko jest marnoci¹
i ma racjê, a gdyby nawet
a gdyby, to co
cz³owieku, ludzki chytrusku, tak chcia³by
raz przykarauliæ to sobie daæ nura pod tê jedn¹ pierzynê
gdzie wszyciutko jest pierzem
i gdzie nic nie uk³uje
bo nawet, jeli wyp³ynie brzytwa dla ton¹cych(Moczulski)
moe byæ made in Ockham
mona wspomniueæ, e mówi¹ te: jedna chwila
uwana chwila staje siê modlitw¹ nie mówiê
e nie ma w tym piêkna
a prawda na klêczkach
jest prawd¹ na klêczkach spêdzonych pó³godzin
i nawret moesz poczuæ, e z tob¹ jest moc
nim na trzeci¹ godzine precliny na kolanach
zaczynaj¹ dopierdalaæ tak, e moesz ju tylko
poszukiwaæ jednoci ze szlagiem, co ciê trafia
a, wracaj¹c do tematu, gdyby nawet
dosta³by to w swe ³apki
i coesz by z tym zrobi³?
przyznaj siê sam, majsterku
i to te nie jest g³upie
jak mieræ epikurejska nie ma go, gdy jeste
I przy ca³ej uwadze twej Bóg spoza poza
gigametry znad tego, co hasa w twej g³owie
choæ nie wiem jak uwanie
³apie siê za brzuch
na Mnie z kawa³kiem duszy mi³y majsterklepko
jak Wostokiem na s³oñce
czy mi wiêc le roztargniony duchowy kocmo³uch
rozbajlony do granic moliwoci bajlarz
bez pojêcia jak zreszt¹ wiêkszoæ geniiuszy - czy k³amiê?
czy wreszcie moja summa a moe karassia?
Siedzê z W³adkiem w 13-tej celi
Na ratuszu porodku miasta.
Niech ¿yje sprawa nas wzieli posadzili trzymaj¹ i basta.
Grabski ¿e tam z³otówka chrzani
A Kwiatkoszczak wioska nadmorska.
Otch³añ nudy. Na dnie otchlani
£ypi¹ piece Magnitogorska.
W³adek pismak trzyma siê dzielnie
A ja mylê co ten kraj czeka?
Z kraju na kraj rosn¹ spó³dzielnie
Wielka plajta malego D¿eka.
Sen mnie zmorzy³ niech sobie morzy
Mrozi ranek krzyk towarzysze
Ciê¿ki ³opot polarnej zorzy
O³ów jest cierpliwy rwie ciszê
Ziemia innych dro¿sza zostawiê
Na pekao spierzchniête racje
Krew b³oto rehabilitacjê
Wiatr od morza w ko³o Wieslawie.
St¹d wypuszcz¹ Polak Polaka
A co potem wit kibel bieli
W³adek nie pij twoja maæ taka
Lepiej zostañ w 13-tej celi
1986
zostaw nas chcemy ¿yæ
szmerem mignieniem oddechem
zostaw nie chcemy
w formalinie pod szk³em
zoistaw nie wgniataj nas w trupioiblad¹ kartkê
od³ó¿ ten d³ugopis
Przemi³y wodoleju Talesie przemi³y
zapaleñcu Heraklicie paliwodo
Demokrycie
Jacy wycie przemili
ze swoim arcygramatycznym nic innego, jak tylko
wiat
na jedn¹ strunê nanizany
i ju
nic, tylko prosto do przodu sam ciekaw jestem, gdzie
(do Takiej Jednej Krainy, Gdzie Wszystko Jest Proste?)
Ja te bym chcia³ lecz w arche wstêpuje stary anarch
i spieprza gdzie pieprz ronie, wij¹c siê wród szarych komórek
i soli mu na ogon
wiêc co: nie to, nie to, nie to, nie to
ale to te nie to
ju lepiej, ale co
jeszcze tylko kto spyta ostatni refleksowicz
niczym burek Paw³owa co to te jest to
co zmienia siê we wszstko - niczym z³oto w towar?
wie i jeszcze mie pytaæ
wiêc ju icie czas
by niegolony mnich, wal¹c pi¹ch¹ wcianê
zmurowan¹ z kawa³ków ropieprzonego o³trza Diany
wreszcie chrypn¹³ de profundis, e wszystko jest marnoci¹
i ma racjê, a gdyby nawet
a gdyby, to co
cz³owieku, ludzki chytrusku, tak chcia³by
raz przykarauliæ to sobie daæ nura pod tê jedn¹ pierzynê
gdzie wszyciutko jest pierzem
i gdzie nic nie uk³uje
bo nawet, jeli wyp³ynie brzytwa dla ton¹cych(Moczulski)
moe byæ made in Ockham
mona wspomniueæ, e mówi¹ te: jedna chwila
uwana chwila staje siê modlitw¹ nie mówiê
e nie ma w tym piêkna
a prawda na klêczkach
jest prawd¹ na klêczkach spêdzonych pó³godzin
i nawret moesz poczuæ, e z tob¹ jest moc
nim na trzeci¹ godzine precliny na kolanach
zaczynaj¹ dopierdalaæ tak, e moesz ju tylko
poszukiwaæ jednoci ze szlagiem, co ciê trafia
a, wracaj¹c do tematu, gdyby nawet
dosta³by to w swe ³apki
i coesz by z tym zrobi³?
przyznaj siê sam, majsterku
i to te nie jest g³upie
jak mieræ epikurejska nie ma go, gdy jeste
I przy ca³ej uwadze twej Bóg spoza poza
gigametry znad tego, co hasa w twej g³owie
choæ nie wiem jak uwanie
³apie siê za brzuch
na Mnie z kawa³kiem duszy mi³y majsterklepko
jak Wostokiem na s³oñce
czy mi wiêc le roztargniony duchowy kocmo³uch
rozbajlony do granic moliwoci bajlarz
bez pojêcia jak zreszt¹ wiêkszoæ geniiuszy - czy k³amiê?
czy wreszcie moja summa a moe karassia?
Litania do postmodernizmu
(Na melodiê: Na m³ode byczki ob³awa)
Postmodernizm, ten koszmarny barbopapa
Ameba zlêg³a tylko po to, by wpêdziæ nas w komplexy
Nawet ksiê¿y dosiêga jego liska ³apa
Kwitn¹ lumpeksy, bankrutuj¹ peweksy.
Coraz dro¿ej w sklepie, dro¿ej na kolei
Trzeba bêdzie z g³odu ¿ryæ drogê nadziei
Owieca transparent tych, co niepimienni
Odstanie siê, co siê nie sta³o; to, czego nie ma, zmieni
Postmoderna, postmoderna, zarazo giñ cholerna
wystrzelaæ by to gnidztwo rutem, z³amaæ kij i szpicrutê
P³ytki, tak jak ca³ujesz przygodn¹ kochankê
Olizg³y, niczym twoja w³asna s³aboæ
Co to znaczy twoja co to znaczy nas
Co to znaczy: co to znaczy patrz ni¿ej to ja pod³oga
Postmoderna, postmoderna, zarazo giñ cholerna
zarazo, bestio giñ pazerna a huzia postmoderna
P³ytki, tak jak ca³ujesz przygodn¹ kochankê
Olizg³y, niczym twoja w³asna s³aboæ
Co to znaczy: co to znaczy co to znaczy: nic nie znaczy
Co to w ogóle jest, czy to we ogóle jest
Ref.
I coraz wiêcej ludzi i spraw po prostu istnieje
nie t³umacz¹c siê i nie pytaj¹c dobrych wujków
To siê nazywa epoka nieepoka epoka nic
Mróz przechodzi po 4 literach jaka bêdzie nastêpna
Ref
postanowilimy reporter powiada
utworzyæ polsk¹ ksiêgê mierci czy zechce pan powiedzieæ
co czuje cz³owiek odwalaj¹c kitê
polski pacjent spogl¹da na polskiego reportera
ju¿, ju¿ zbli¿a siê polski lekarz
a polska teciowa ju¿ po schodach kroczy z wieñcem
proszê pana proszê pana powiem panu tak
przerywa mu dziennikarz
a.. proszê pana a to polska w³anie
koñczy polski pacjent odwalaj¹c kitê
Litania do postmodernizmu
(Na melodiê: Na m³ode byczki ob³awa)
Postmodernizm, ten koszmarny barbopapa
Ameba zlêg³a tylko po to, by wpêdziæ nas w komplexy
Nawet ksiê¿y dosiêga jego liska ³apa
Kwitn¹ lumpeksy, bankrutuj¹ peweksy.
Coraz dro¿ej w sklepie, dro¿ej na kolei
Trzeba bêdzie z g³odu ¿ryæ drogê nadziei
Owieca transparent tych, co niepimienni
Odstanie siê, co siê nie sta³o; to, czego nie ma, zmieni
Postmoderna, postmoderna, zarazo giñ cholerna
wystrzelaæ by to gnidztwo rutem, z³amaæ kij i szpicrutê
P³ytki, tak jak ca³ujesz przygodn¹ kochankê
Olizg³y, niczym twoja w³asna s³aboæ
Co to znaczy twoja co to znaczy nas
Co to znaczy: co to znaczy patrz ni¿ej to ja pod³oga
Postmoderna, postmoderna, zarazo giñ cholerna
zarazo, bestio giñ pazerna a huzia postmoderna
P³ytki, tak jak ca³ujesz przygodn¹ kochankê
Olizg³y, niczym twoja w³asna s³aboæ
Co to znaczy: co to znaczy co to znaczy: nic nie znaczy
Co to w ogóle jest, czy to we ogóle jest
Ref.
I coraz wiêcej ludzi i spraw po prostu istnieje
nie t³umacz¹c siê i nie pytaj¹c dobrych wujków
To siê nazywa epoka nieepoka epoka nic
Mróz przechodzi po 4 literach jaka bêdzie nastêpna
Ref
Pewien spryciarz z Cluny
Raz mia³ dwa déja vu.
Ale¿ proszê spryciarza
Nic dwa razy siê nie zdarza
Na to Maria Sk³odowska-Curie
Nazywam siê Arystokles
bez ¿adnych aluzji
bez ¿adnych iluzji
mój ojciec
podobno by³
moja matka by³a na pewno
niestety
kiedy mia³em lat 22 odnalaz³em skarb
zreszt¹, s¹ na ten temat tak¿e inne wersje
i zainwestowa³em
w uroczy domek publiczny
co siê op³aci³o
gdy mia³em lat 33
zrobi³em to
by³em wtedy bogaty
nie bardzo, ale tez nie niebardzo
niele osadzony w piêciu wymiarach
¿e wymieniê: przestrzeñ, czas i pieni¹dz
kaza³em majstrowi
sta³ego klientowi i za zap³atê g³ownie w naturze
zbudowaæ to
o³tarz nieznanemu Bogu
có¿, ja te¿
znanoci¹ kiedy nie grzeszy³em
oczywicie nie planujê byæ kim nie jestem
ja za przeproszeniem prorok
ja za przeproszeniem teokrator
sami widzicie, jak to brzmi
bogów u nas dostatek
za wszêdzie musi byæ ta szara strefa
wiêc niech Mu bêdzie, ¿e jest
niech Mu choæ raz wyda, ¿e jest
nim wyda siê, ¿e Go nie ma
choæ Go nie ma
lecz ja Jestem
i nie by³o czasu
abym nie By³
i nie bêdzie czasu
¿e nie Bêdê
i nikomu nie wpadnie na myl
¿e Jestem nieskoñczony niezaczêty nieuczczony
w ka¿dym razie ¿e Bywam
i byt sie skonczy a ja Jestem
jakby kto pyta³ chocia¿ nikt nie pyta
i nikt sie tego nie dowie, nawet ty
¿e w ka¿dym razie Bywam
a ¿e twój b³¹d by³ najmniejszy
bo nie jeste prorokiem
co najwy¿ej post-rokiem
ale sam przyznasz jak to brzmi
wiêc, ¿e twój b³¹d by³ najmniejszy
nigdy siê nie dowiesz
¿e Jestem i ci b³ogos³awiê
¿e b³ogos³awiê ci trzykrotnym
¿e b³ogos³awiê ci przewrotnym
niech Bêdê z tob¹
i po dwakroæ
niech Bêdê z tob¹
i po trzykroæ
niech Bêdê z tob¹
0 u¿ycie imieslowu przymiotnikowego uprzedniego w jêzyku polskim
.............................
Kronikarz opowiada (kto by dzisiaj wierzy³ kronikarzom) ¿e kiedy Fortynbras, Polskê na zbity ³eb zawojowawszy, wêglem a ¿ytem ob³adowany powróci³ nielicznych jeszcze ¿ywych krótko za mordê uj¹æ
Kolega Klasyk,wronie spod ogona wypad³szy
lizawkê wspomnianemu uskuteczni³, aplikuj¹c mu
Tren-Albo-Sen.
Wówczas te¿ biedny Joryk wkurwi³ siê do tego stopnia e¿e z grobu powstawszy, a palanta za kaftan chwyciwszy w ta s³owa klienta uwiadamia³.
¯e kiedy w podobnej przestrzeni Arcykap³an, faraona wygryz³szy, rz¹dzi³ bez drgnienia i bez pomy³ki to jeszcze nic, to jeszcze nic a nic.
I mo¿na w sobie mieæ nie wiadomo co,nawet jeli ty cokolwiek w sobie masz
i nic to nie pomo¿e, poza tym,co mia³ 0n: ten jeden b³ysk w oku
który nie wystarczy³ jemu sam na wszystko
i bez którego wszystko jest po prostu na nic
[tu mam na myli twój przypadek].
I nie pomog¹ lata o jeszcze bardziej na pó³noc
ani tam,gdzie mózg zostawia siê w szatni jagiellonki
i pijany szatniarz po niej kred¹ rysuje co mu przyjdzie w szyjê
a nawet w innych, jeszcze lepszych
przechowalniach bohaterów 0.m.c.
A Polaków zostaw w spokoju
z ich samoobs³ugow¹ martyrologi¹ i martyrologiczn¹ samoobs³ug¹
w koñcu truskawki same siê nie zbior¹
ani wucet nie odetka
Mamy teraz takie czasy, ¿e jelenie
s¹ naprawdê tylko w terenie
i warto wzi¹æ je pod ochronê.
a od pouczania jestemy my, b³ani sensu stricto, a nie
sensu largo
a nad twoj¹ czaszk¹ na pewno nikt siê nie zaduma ju¿ wiesz dlaczego
i nie poradzisz na to nic w tym najzasrañszym ze wiatów
A imies³ów to naprawdê piêkna rzecz
i naucz siê przynajmniej tej jednej rzeczy z ca³ej tej tyrady kto by dzisiaj wierzy³ kronikarzom
jak w glebê, to z fasonem;
bo to siê zowie chwa³a
twój proch na cztery wiatry, a dusza Bóg wie gdzie
bo gdy Titanic ton¹³, to choæ orkiestra gra³a
A gdy Heweliusz, jako nie
Tam orkiestranci grali i ksiê¿a spowiadali
Daæ mogli absolucjê i ratuj siê, gdy czas
W Powstaniu kapelani przynajmniej przedtem dali
Z ³¹czniczk¹ ten ostatni raz.
Dzi na dnie z³otych zêbów szukaj¹ szkopskie szczury
Bobruj¹ wród popio³ów co znajd¹ hajl zyg zyg
0ficerowie ¿ywi, bo przyk³ad idzie z góry
A z góry im nie zagra nikt.
Nazywam siê Arystokles
bez ¿adnych aluzji
bez ¿adnych iluzji
mój ojciec
podobno by³
moja matka by³a na pewno
niestety
kiedy mia³em lat 22 odnalaz³em skarb
zreszt¹, s¹ na ten temat tak¿e inne wersje
i zainwestowa³em
w uroczy domek publiczny
co siê op³aci³o
gdy mia³em lat 33
zrobi³em to
by³em wtedy bogaty
nie bardzo, ale tez nie niebardzo
niele osadzony w piêciu wymiarach
¿e wymieniê: przestrzeñ, czas i pieni¹dz
kaza³em majstrowi
sta³ego klientowi i za zap³atê g³ownie w naturze
zbudowaæ to
o³tarz nieznanemu Bogu
có¿, ja te¿
znanoci¹ kiedy nie grzeszy³em
oczywicie nie planujê byæ kim nie jestem
ja za przeproszeniem prorok
ja za przeproszeniem teokrator
sami widzicie, jak to brzmi
bogów u nas dostatek
za wszêdzie musi byæ ta szara strefa
wiêc niech Mu bêdzie, ¿e jest
niech Mu choæ raz wyda, ¿e jest
nim wyda siê, ¿e Go nie ma
choæ Go nie ma
lecz ja Jestem
i nie by³o czasu
abym nie By³
i nie bêdzie czasu
¿e nie Bêdê
i nikomu nie wpadnie na myl
¿e Jestem nieskoñczony niezaczêty nieuczczony
w ka¿dym razie ¿e Bywam
i byt sie skonczy a ja Jestem
jakby kto pyta³ chocia¿ nikt nie pyta
i nikt sie tego nie dowie, nawet ty
¿e w ka¿dym razie Bywam
a ¿e twój b³¹d by³ najmniejszy
bo nie jeste prorokiem
co najwy¿ej post-rokiem
ale sam przyznasz jak to brzmi
wiêc, ¿e twój b³¹d by³ najmniejszy
nigdy siê nie dowiesz
¿e Jestem i ci b³ogos³awiê
¿e b³ogos³awiê ci trzykrotnym
¿e b³ogos³awiê ci przewrotnym
niech Bêdê z tob¹
i po dwakroæ
niech Bêdê z tob¹
i po trzykroæ
niech Bêdê z tob¹
Muzo, gniew Achillesa w klêski opiewaj brzemienny
Zmierzaj w¹tkiem do sedna, a nie zapomnij o rodku.
Plot¹ nuty aojda; jedna rzecz pewna zosta³a:
Oto zginie Achilles strza³¹ trafiony Pryjama
Któ¿ powiedzia³ o losie: szybszy, ni¿ strza³a Apolla?
Jakie¿ bogów wyroki? losy gdzie¿ drzemi¹ ukryte;
S¹-li-¿ skryte w eterze, strzeg¹-¿ ich harpie zazdrosne?
Zeus Parki obwinia rzadko mu d³u¿ne bêd¹ce
Wszy iskaj¹c filozof palec podnosi: bogowie.
Które bogi? A który palec filozof podniesie?
Czym¿e p³aczu jest padó³; jeli portow¹ tawern¹
Któ¿ nalewa do kufli; jeli portowym burdelem
Burdelmamê jak zowi¹; jeli portow¹ megier¹
Jakie¿ w g³owie jej wichry? O te nie pytaj uczonych.
Pythi spytaj kap³anek lub lepiej s³u¿ek kap³anek
Czym¿e los jest? Dlaczego ton¹ w tej sieci pajêczej
Zanim paj¹k dopad³szy czarne zatopi odnó¿a
Jedni, drudzy na przestrza³ sploty dziurawi¹ szerszeniem?
Spytaj s³u¿ek kap³anek albo ich s³u¿ek zapytaj
Gdy siê wkupisz w ich ³aski, mo¿e dos³yszysz siê prawdy.
Mówi pewne przys³owie krótko: kto Pytia, nie b³¹dzi.
Kim by³ ten, co siê ukry³ we fraucymerze królewskim?
Czemu¿ wybór mu dano: ¿ycie niewiast¹, nie mê¿em
Albo Ereb przepastny kêdy Kerberos pch³y puszcza?
Czemu los ten odrzuci³ ¿ycia nie¿¹dny eunucha?
Có¿ mu by³o zosta³o ani ognisko domowe
miecz powieszony na cianie stara klucznica przy odrzwiach
lub có¿ innego z wszystkiego tego, co ludziom jest dane
jeli nie jest zabrane aby siê pyta³ dlaczego.
Czyli¿ los jest niewiast¹ wzrokiem goni¹c¹ ¿urawie
Albo mê¿em goni¹cym ¿¹dz¹ co straci³ na zawsze
Albo bia³ym oseskiem co jest choæ nie wie o bycie
Mo¿e hydr¹ siedmio³b¹, albo niedojn¹ sfinksic¹?
Niech odpowie Ajsklepios patron nieludzkich doktorów
Czemu znowu o losie; Muzo uciekasz od w¹tku.
W starym chramie w opoce trójnóg gdzie lady odcisn¹³
S³owo Achill odkryto mêsk¹ skrelon¹ prawic¹
(Choæ do szko³y nie chodzi³, nie by³ z pewnoci¹ mañkutem)
Co tu robi³ Achilles jakie¿ zagna³y go losy
Tutaj, kêdy los ludzki zieje rozwart¹ mg³awic¹
Niczym gêba rozwarta æwoka, co wierzy w demony
Jak kto pszczo³om siê k³ania, trutnie wielbi¹cy nabo¿nie
Kiedy inny w baræ wk³ada ramiê i siêga do g³êbi?
Wiêcej pytañ powraca jeli ocala³ Achilles
Kto pozosta³ na ¿ertwê sêpom na ziemi trojañskiej
Kto nie zazna³ nic prawie z tego, co ludziom jest darem?
Który czytasz te s³owa porzuæ wszelak¹ nadziejê
Ty nim jeste i nie myl ¿e nie potrafi kap³anka
Ani s³u¿ka kap³anki ni s³u¿ka s³u¿ki kap³anki
Ani wszelki byt ludzki schodziæ z pado³u nieskory
Zmieniæ cz³eków miejscami; czym¿e s¹ lata i wiorsty
Czym¿e mile eony. Przeto b¹d mê¿ny, herosie
Z losu mgnienia zrz¹dzenia, nawet gdy sam w to nie wierzysz
I padaj¹c na strzale, niczym komandos na minie
Westchnij za s³uszn¹ sprawê: niech ¿yje emancypacja.
Nie ma ciê, nie bêdzie, i nie ujrzê ciê nigdy na oczy
Pisa³a te teksty i umia³a je tkaæ tam, gdzie szmal
A przecie¿ mi ¿al, ¿e ci pr¹d wykidaj³o wy³¹czy³
A przecie¿ mi ¿al, tak cholernie mi ciebie jest ¿al
Nie zaniós³ mnie diabe³ na kocie twe cie¿ki Wiadomo elyta ma popiæ i pojeæ i spaæ
A przecie¿ mi ¿al, ¿e ju¿ nigdy nie ujrzê
Agnieszki
Tak innej ni¿ wielu, co z gitar¹ chodzili j¹ graæ
Nie by³a Homerem Hemarem Weberem ni W³astem
Umia³a napisaæ i opchn¹æ tekst, gdzie siê da A jednak mi ¿al, ¿e nam ¯YCIE ZABRA£O niewiastê W takt której prywatki do
taktu kr¹¿y³y raz dwa
Czy by³y i wzloty od jednej do drugiej odnowy
kto inny obrywa³ za sprawê pa³ami przez ³eb Zosta³a twa twarz nieforemna jak ten wilk stepowy
Patrz¹ca doko³a, a pod stopy podk³ada siê step.
Ju¿ twoja klepsydra czernieje jak plakat od pepsi
wiat kr¹¿y bez ciebie, niewart i twojej ³zy Nie ma ciê i nie bêdzie bêd¹ gorsi i lepsi Ale nigdy nikogo takiego jaki ty.
ale dobrze ¿e jeste
powiedzia³
A¿ wstyd w tym momencie pomyla³ o sobie
tak sobie pomyla³
od zrodzenia odzianym w szorstkie p³ótno
z mlekiem matki karmionym t³uczonym szk³em
prawdopodobnie w³anie zbli¿a³o siê wiele s³ów
rownie wdziecznych
kandydatek do tej jednej frazy
Wiec a¿ wstyd powiedzieæ w tym momencie pomyla³ o sobie
Nie, wiedzia³a, ¿e jemu
zaraz przejdzie pomimo tego ¿e
w³anie czasami, no czasami w³anie takie
by³ to swój ch³op
w ka¿dym razie swój
I mia³a racjê zaraz wróci³
do no przecie¿ by³o do czego
przedtem tylko jeszcze
Ale dobrze ¿e jeste powiedzia³
Dobrze ¿e jeste
Muzo, gniew Achillesa w klêski opiewaj brzemienny
Zmierzaj w¹tkiem do sedna, a nie zapomnij o rodku.
Plot¹ nuty aojda; jedna rzecz pewna zosta³a:
Oto zginie Achilles strza³¹ trafiony Pryjama
Któ¿ powiedzia³ o losie: szybszy, ni¿ strza³a Apolla?
Jakie¿ bogów wyroki? losy gdzie¿ drzemi¹ ukryte;
S¹-li-¿ skryte w eterze, strzeg¹-¿ ich harpie zazdrosne?
Zeus Parki obwinia rzadko mu d³u¿ne bêd¹ce
Wszy iskaj¹c filozof palec podnosi: bogowie.
Które bogi? A który palec filozof podniesie?
Czym¿e p³aczu jest padó³; jeli portow¹ tawern¹
Któ¿ nalewa do kufli; jeli portowym burdelem
Burdelmamê jak zowi¹; jeli portow¹ megier¹
Jakie¿ w g³owie jej wichry? O te nie pytaj uczonych.
Pythi spytaj kap³anek lub lepiej s³u¿ek kap³anek
Czym¿e los jest? Dlaczego ton¹ w tej sieci pajêczej
Zanim paj¹k dopad³szy czarne zatopi odnó¿a
Jedni, drudzy na przestrza³ sploty dziurawi¹ szerszeniem?
Spytaj s³u¿ek kap³anek albo ich s³u¿ek zapytaj
Gdy siê wkupisz w ich ³aski, mo¿e dos³yszysz siê prawdy.
Mówi pewne przys³owie krótko: kto Pytia, nie b³¹dzi.
Kim by³ ten, co siê ukry³ we fraucymerze królewskim?
Czemu¿ wybór mu dano: ¿ycie niewiast¹, nie mê¿em
Albo Ereb przepastny kêdy Kerberos pch³y puszcza?
Czemu los ten odrzuci³ ¿ycia nie¿¹dny eunucha?
Có¿ mu by³o zosta³o ani ognisko domowe
miecz powieszony na cianie stara klucznica przy odrzwiach
lub có¿ innego z wszystkiego tego, co ludziom jest dane
jeli nie jest zabrane aby siê pyta³ dlaczego.
Czyli¿ los jest niewiast¹ wzrokiem goni¹c¹ ¿urawie
Albo mê¿em goni¹cym ¿¹dz¹ co straci³ na zawsze
Albo bia³ym oseskiem co jest choæ nie wie o bycie
Mo¿e hydr¹ siedmio³b¹, albo niedojn¹ sfinksic¹?
Niech odpowie Ajsklepios patron nieludzkich doktorów
Czemu znowu o losie; Muzo uciekasz od w¹tku.
W starym chramie w opoce trójnóg gdzie lady odcisn¹³
S³owo Achill odkryto mêsk¹ skrelon¹ prawic¹
(Choæ do szko³y nie chodzi³, nie by³ z pewnoci¹ mañkutem)
Co tu robi³ Achilles jakie¿ zagna³y go losy
Tutaj, kêdy los ludzki zieje rozwart¹ mg³awic¹
Niczym gêba rozwarta æwoka, co wierzy w demony
Jak kto pszczo³om siê k³ania, trutnie wielbi¹cy nabo¿nie
Kiedy inny w baræ wk³ada ramiê i siêga do g³êbi?
Wiêcej pytañ powraca jeli ocala³ Achilles
Kto pozosta³ na ¿ertwê sêpom na ziemi trojañskiej
Kto nie zazna³ nic prawie z tego, co ludziom jest darem?
Który czytasz te s³owa porzuæ wszelak¹ nadziejê
Ty nim jeste i nie myl ¿e nie potrafi kap³anka
Ani s³u¿ka kap³anki ni s³u¿ka s³u¿ki kap³anki
Ani wszelki byt ludzki schodziæ z pado³u nieskory
Zmieniæ cz³eków miejscami; czym¿e s¹ lata i wiorsty
Czym¿e mile eony. Przeto b¹d mê¿ny, herosie
Z losu mgnienia zrz¹dzenia, nawet gdy sam w to nie wierzysz
I padaj¹c na strzale, niczym komandos na minie
Westchnij za s³uszn¹ sprawê: niech ¿yje emancypacja.
pan cognitio myli nad swoim ergo
wbrew pozorom sprawa ca³y czas jest aktualna pan cognitio
bawi siê klawiatura niczym
kostkami od bingo
obraca swoje ergo na wszystkie strony niczym
przeroniêty geniusz palcami swymi klocek rubika
pan cognitio (dla potomnych pokoleñ niewykluczone, ¿e mister c.
nie kryje swojego ergoizmu
nawet czasami myla³
(kiedy jeszcze to robi³
¿e s³owem, które rozpoczê³o Wszechwiat
by³o ergo
poprzedzone odpowiednim dla wagi sprawy odchrz¹kniêciem
pan cognitio lubi w tak zwanych wolnych chwilach
chocia¿ ten zwrot w miêdzyczasie straci³ by³ sens)
on dalej lubi wyra¿aæ sobie
jak odchrz¹kuje, nabrawszy w p³uca ducha, i
jego odchrz¹kniête gromkie ergo stwarza ju¿ mniejsza o szczegó³y
powiedzmy stwarza ju¿
cokolwiek by robi³ i kimkolwiek by by³
(nie ukrywajmy; niespecjalnie jest tu o czym mówiæ
pan cognitio wci¹¿ nie wzgardza pomyleæ o swym ergo
niczym o niczym
Jonaszu Jakub to by³ okpi
powiadaj¹ mêdrcy, ¿e wyp³ynie na wierzch tylko szajs
on wyp³yn¹³, a ty zosta³e cz³owiekiem
Jonaszu idzie czas wynurzenia
ju¿ lustro wody nas spotkanie bie¿y nam
delfiny bêd¹ trzepaæ wie¿¹ pianê
umiechaj¹c siê w s³oñce
Znad brzegu nadfrun¹ mewy i kobiety
¿adna, prze¿adna nie zapyta, czemu
bez ziela Gilgamesza
trzeba otrzepaæ szaty jeszcze jest dla ciebie
doæ tego, co jest ludziom s¹dzone
nawet jeli teraz wierzysz, ¿e co mo¿e pójæ na marne
A by nie myla³ ¿e upór twój nie by³ daremny
Jedna ³aska jest ci dana nigdy ty i nikt z twoich
nie zostanie Jobem
Raj jest owszem dla wszystkich
ale Kto co zrozumia³ -
z czym do kogo
aby nie myla³, ¿e wiat jest kawa³em g³azu aby nie myla³
jeszcze wielu rzeczy
co siê same nie pomyl¹
i to dobrze
I nikt nie bêdzie wiedzia³ o minutach i miesi¹cach
gdy poch³on¹³ ciê wieloryb i ¿ar³a was nadkwasota
one zostan¹ ale nikt nie bêdzie wiedzia³
sk¹d pochodzi twoja moc
Jonaszu idzie czas wynurzenia
to jest tylko ocean to jest tylko przestwór
Jonaszu spójrz na skraju po³y li jak ¿ywa
ostatnia
kropla s³onej rosy
sam siê zastanawiam w tym co naskroba³em
te¿ bywaj¹ bia³e plamy g³ównie tam gdzie ³ó¿ko
ale - popatrzcie, com za odmieniec - dziwnym trafem nie ma
ich na Ojczynie ani Bogu - Ojczyzna, to czemu nie Bóg?
Nie ukrywam ¿e nie jestem X. Twardowski
trudno mi bywa byæ z Bogiem za Pan Bóg
Sam te¿ chcia³bym wiedzieæ, czy wiête s³owa lubi¹
by je powtarzaæ
Bóg, chocia¿by i taki jak Bóg Kartezjusza
troskliwie rpobi¹cy go w konia, ¿eby tytlko przypadkiem
nie pokapowa³, ¿e go nie ma biedak jeszcze
zrobi³by sobie kuku
Bóg, rzekê, na mój rozum ma doæ chwa³y
bez czyich panegiryków wiêc i moich
i fizolofów zbijaj¹cych granty
o to, Czy Pan Bóg mo¿e byæ zbawiony?
Czy s³usznie paru takich zwie go Kosmiczxnym Sierot¹
co nie ma nawet pocz¹tku nie mówi¹c o koñcu
jakby ju¿ nawet i tego nie by³o wolno mê¿czynie
zazdroci¹ wobec Izraela kryje Sw¹ samotnoæ
No có¿ Bóg z nimi
Dla mnie jest co najmniej prawdopodobne, ¿e Bóg sam Siê zna
A tak¿e, co za tym idzie, ¿e sam Siê obroni
Przed chc¹cymi Go dosi¹æ jak gówno okrêtu
Przecz graæ kap³ana dzwoni¹c na mszê spierzch³¹ strun¹
Bo¿¹ iskr¹ darz¹ muzy a Bo¿ym wiat³em wietliki
A¿ miszne - nic na bli¿sze
No dobrze jak co jeszcze napiszê te¿ siê zastanowiê
pijcie wierszyk idcie spaæ