\

Muzo, gniew Achillesa w klêski opiewaj brzemienny

Zmierzaj w¹tkiem do sedna, a nie zapomnij o œrodku.

Plot¹ nuty aojda; jedna rzecz pewna zosta³a:



Oto zginie Achilles strza³¹ trafiony Pryjama



Któ¿ powiedzia³ o losie: szybszy, ni¿ strza³a Apolla?







Jakie¿ bogów wyroki? losy gdzie¿ drzemi¹ ukryte;

S¹-li-¿ skryte w eterze, strzeg¹-¿ ich harpie zazdrosne?

Zeus Parki obwinia rzadko mu d³u¿ne bêd¹ce

Wszy iskaj¹c filozof palec podnosi: bogowie.

Które bogi? A który palec filozof podniesie?



Czym¿e p³aczu jest padó³; jeœli portow¹ tawern¹

Któ¿ nalewa do kufli; jeœli portowym burdelem

Burdelmamê jak zowi¹; jeœli portow¹ megier¹

Jakie¿ w g³owie jej wichry? O te nie pytaj uczonych.



Pythi spytaj kap³anek lub lepiej s³u¿ek kap³anek

Czym¿e los jest? Dlaczego ton¹ w tej sieci pajêczej

Zanim paj¹k dopad³szy czarne zatopi odnó¿a

Jedni, drudzy na przestrza³ sploty dziurawi¹ szerszeniem?



Spytaj s³u¿ek kap³anek albo ich s³u¿ek zapytaj

Gdy siê wkupisz w ich ³aski, mo¿e dos³yszysz siê prawdy.

Mówi pewne przys³owie krótko: kto Pytia, nie b³¹dzi.





Kim by³ ten, co siê ukry³ we fraucymerze królewskim?

Czemu¿ wybór mu dano: ¿ycie niewiast¹, nie mê¿em

Albo Ereb przepastny kêdy Kerberos pch³y puszcza?

Czemu los ten odrzuci³ ¿ycia nie¿¹dny eunucha?



Có¿ mu by³o zosta³o ani ognisko domowe

miecz powieszony na œcianie stara klucznica przy odrzwiach

lub có¿ innego z wszystkiego tego, co ludziom jest dane

jeœli nie jest zabrane abyœ siê pyta³ dlaczego.



Czyli¿ los jest niewiast¹ wzrokiem goni¹c¹ ¿urawie

Albo mê¿em goni¹cym ¿¹dz¹ co straci³ na zawsze

Albo bia³ym oseskiem co jest choæ nie wie o bycie

Mo¿e hydr¹ siedmio³b¹, albo niedojn¹ sfinksic¹?



Niech odpowie Ajsklepios patron nieludzkich doktorów

Czemu znowu o losie; Muzo uciekasz od w¹tku.





W starym chramie w opoce trójnóg gdzie œlady odcisn¹³

S³owo Achill odkryto mêsk¹ skreœlon¹ prawic¹

(Choæ do szko³y nie chodzi³, nie by³ z pewnoœci¹ mañkutem)



Co tu robi³ Achilles jakie¿ zagna³y go losy

Tutaj, kêdy los ludzki zieje rozwart¹ mg³awic¹

Niczym gêba rozwarta æwoka, co wierzy w demony

Jak ktoœ pszczo³om siê k³ania, trutnie wielbi¹cy nabo¿nie

Kiedy inny w baræ wk³ada ramiê i siêga do g³êbi?





Wiêcej pytañ powraca jeœli ocala³ Achilles

Kto pozosta³ na ¿ertwê sêpom na ziemi trojañskiej

Kto nie zazna³ nic prawie z tego, co ludziom jest darem?





Który czytasz te s³owa porzuæ wszelak¹ nadziejê

Ty nim jesteœ i nie myœl ¿e nie potrafi kap³anka

Ani s³u¿ka kap³anki ni s³u¿ka s³u¿ki kap³anki



Ani wszelki byt ludzki schodziæ z pado³u nieskory

Zmieniæ cz³eków miejscami; czym¿e s¹ lata i wiorsty

Czym¿e mile eony. Przeto b¹dŸ mê¿ny, herosie

Z losu mgnienia zrz¹dzenia, nawet gdy sam w to nie wierzysz

I padaj¹c na strzale, niczym komandos na minie

Westchnij za s³uszn¹ sprawê: niech ¿yje emancypacja.









Naprzód marsz! W ty³ zwrot naprzód marsz! Mam doœæ!