ostatnia ballada o Don Kichocie





El Quijote naci¹gn¹³ przy³bicê na lice

Próbuj¹c brn¹æ z fasonem przez ludzkie bajoro

Zza p³otów mu na nosach gra³y pó³dziewice

Zmar³ bezdzietnie. Jego wnuk zwa³ siê Juan Zorro.



Uprzedzaj¹c pytania, co sta³o siê potem

Zamiast czadziæ potomnoœæ historyczn¹ min¹

Jak jeden lec pokotem i zdechn¹æ pod p³otem

Lepiej jest wstaæ i wyjœæ wiêc wsiad³ i odp³yn¹³.



Ocean jak kobieta (choæ ma swój rozs¹dek)

Co lirycznych rogaczy Dulcymej i Maryl

Wyko³ysze, do serca trafi przez ¿o³¹dek

I poswata, co w sercu z g³ow¹ nie do pary.



Ale poj¹³ ich w dyby galeon piracki

A bladym œwitem osaczeni przez armadê

rzekli walcz lub za burtê w twarz ciskaj¹c szpadê

A on j¹ we locie chwyci³ jak Lewiatan w macki.



By³a jak miecz po dziadku szczerbami usiana

Niczym wrz¹ce sirocco co pod niebem hula

Kapitan krzykn¹³ do mnie jê³a siê go kula

Kogó¿ nie jm¹ siê kule? Wybrali Don Juana.



To nie by³ b³¹d! lecz nie jest moim hobby

Laæ kub³y atramentu po co i dlaczego

Bawiæ siê w Falandysza albo Wachowskiego;

Niewa¿ne co siê robi. Wa¿ne, jak siê robi.



Czy by³o jak w Londonie, czy raczej w Conradzie?

O tym opowie zwrotka ju¿ sam nie wiem która

Z nocy wstaje poranek, wieczór spaæ siê k³adzie.

¿y³ jak chcia³. Umar³ stoj¹c. Nikt mu nie zaszura³.



Powiadaj¹, ¿e nocy tej hucza³o morze

Niczym jeleñ z landszaftu, gdy g³uszy ostêpy.

W wieczór nastawiam budzik, nim siê spaæ po³o¿ê

Gdy siê rano obudzê, spytam, spytam kto nastêpny.









Naprzód marsz! W ty³ zwrot naprzód marsz! Mam doœæ!