Ukrop z nieba - s³oñ by chyba pad³
Jakby deszczu nie by³o od 100 lat.
Kciuk do góry miej serce panie szoferze
wszak nikt nie jest bez serca kto w koñcu zabierze
Przelatuj¹ gabloty widzisz tylko wist
Parzy s³oñce ¿eby tak tu skis³
Gaz w dechê oczy w niebo i widz¹ w tym niebie
Boga, który dba o tych, co dbaj¹ o siebie.
We¿e, pañska twoja maæ
We¿e, d³ugo mam tak staæ
Aby zabra³ i ciebie niebieski Kierowca
Tego dnia, gdy wyruszysz w swój ostatni autostop.
Pruje Opel, a za nim mercedes
Braæ faceta? Ka¿dy ma sw¹ biedê.
Wiêc siê dumnie prostuje, w górê wznosi ton
Dr¿¹cy przetwór przecina krótkie, mêskie non.
Szefie, we¿e - oczy pokry³ py³
We mnie, szefie - nogi wros³y w ty³
Aby zabra³ i ciebie niebieski Kierowca
Tego dnia, gdy wyruszysz w swój ostatni autostop.
Stañ¿e, we¿e - ¿ycie te¿ poczeka
Miej¿e litoæ choæ raz dla cz³owieka
Razem nas nie obrobi¹, czas szybciej up³ynie
A ja tobie opowiem o mojej dziewczynie.
S³oñce ju¿ siê wolno k³adzie spaæ
Zimny beton na nim nocna szaæ
Wiêc trzeba siê st¹d wyrwaæ i trzeba siê nie daæ
I bieda ci, je¿eli nie masz co z siebie sprzedaæ.
Co sprzeda³em? gitarê - stuk kó³, 4 ciany
Przebacz - sprzedaæ twe pud³o za mierdz¹cy przedzia³
Wszed³ konduktor, obejrza³ - nieostemplowany
Przerwa³, spojrza³ mi w oczy, nic ju¿ nie powiedzia³.